czwartek, 5 lutego 2015

Barley Wine


Piwo Barley Wine
Moje oceny:                                  
barwa: 9/10                                           
smak: 3/10                                 
zapach: 3/10
piana: 9/10
opakowanie: 7/10
średnia: 6.2/10

Informacje:
ekstrakt: 24.0%
alkohol: 10.5%
goryczka: 80 IBU
kraj: Polska
cena: 9.50 zł / 0,33l (Centrala Piwna)

Dziś na przyjemny zimowy wieczór polecam jedno z dwóch "piw na zapisy" z Doctora Brew - Barley Wine. Rozlano jedynie około 5 000 butelek, ale w przeciwieństwie do RIS'a prawdopodobnie można je gdzieś jeszcze dostać.

Etykieta jak to u Doctora nie powala, jednak ma w sobie to "coś". Podoba mi się papier z jakiego została wykonana, nie jest taka śliska i plastikowa jak w reszcie piw. Pod palcami papier jest raczej matowy, jakby lekko chropowaty. Informacji oczywiście masa i za to zawsze wielki plus. Kapsel niestety zwykły, a wręcz prosi się o logo Doctora Brew ;)

Piwo Barley Wine po przelaniu

Piwo nalewa się z delikatna pianą. Piana maleje w miarę średnim tempie. Z początku jest ładna i dość drobna, jednak po pewnym czasie 'oczka' stają się coraz większe i zaczynają znikać. Do końca towarzyszy nam delikatna warstewka na powierzchni. Z uwagi na lekko klejący czy też oleisty charakter piwa, piana zostawia delikatne ślady na szkle. Barwa jest ciemno bursztynowa/jasno miedziana, piwko oczywiście jest lekko mętne.

Zanim rozpiszę się na temat aromatu muszę nadmienić, że sporo opinii na temat tego piwa jest po prostu negatywnych. Sprawdźmy! Na pierwszy "rzut nosa" jest fajnie, delikatna słodowość i nuty amerykańskich chmieli. Zapach alkoholu również zdaje się niezbyt mocny. Ale czy na pewno? Wystarczyło zamieszać szkłem by wyczuć ohydnie walący po nosie alkohol, który wręcz pali w gardło od samego zapachu. Do tego coś w stylu jakby acetonu, taki gryzący aromat jakiegoś rozcieńczalnika do farb czy innego ustrojstwa. Wielka szkoda, zapowiadało się bardzo ciekawie.

Piwo w smaku nie ma wad gdy jest schłodzone. Wówczas jest delikatnie słodkawe z początku i goryczkowe na końcu. Smaki są typowe dla chmieli amerykańskich. Niestety po ogrzaniu pierwsze skrzypce zaczyna grać alkohol.. Również szkoda bo początek także był interesujący a wyszło tak, że po tym piwie miałem po prostu zgagę :/

Ciekawe czy pojawi się kolejna warka Barley Wine, gdyż już jestem ciekaw czy wady pozostaną. Przydałaby się także delikatna zmiana nazwy na "American Barley Wine" ale to tylko moje odczucie i mała sugestia. Na koniec mały wniosek: ciepłe piwo obroni się samo, gorsze trzeba jednak pić schłodzone..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz